Prezentujemy , naszym zdaniem, najbardziej wartościowe wypowiedzi osób , z którymi przeprowadziliśmy wywiady.
1. Rodzice nie wiedzieli, co zrobić, po prostu ja sama im podsunęłam ten pomysł, że mają mnie zawieźć do psychologa albo do psychiatry. Powiedziałam: „rodzice, zawieźcie mnie do psychologa, czy zawieźcie mnie do psychologa albo do psychiatry”, bo nie wiedzieli w ogóle co się ze mną dzieje… nie wiedzieli co robić.
2. …trafiłam jako młode dziecko. Po prostu znalazłam się w szpitalu psychiatrycznym w wieku 16 lat. To było bardzo traumatyczne, ponieważ ja znalazłam się na oddziale i prostu zobaczyłam ludzi, którym ślina leci z ust, którzy wpatrują się w jeden punkt, którzy patrzą się w talerz zupy bezmyślnie, siedzą w bezruchu. Ja mówię „Boże gdzie ja jestem?”. Pamiętam, że miałam swoje zdjęcie legitymacyjne i tak patrzyłam na siebie i tak właśnie myślałam, że to tak byłam kiedyś, tak sobie myślałam, bo wiesz, w ogóle nie wiedziałam gdzie jestem. Nie wiedziałam co będzie ze mną, no jakiś kosmos, w ogóle strasznie.
3. Raz nawet próbowałam z pewną panią doktor porozmawiać o tym, czy mogłybyśmy porozmawiać, o tym całym moim świecie wewnętrznych przeżyć… tych doznaniach, które miałam w czasie psychozy i czy mogłabym jej o tym powiedzieć, a ona powiedziała: „…że nie, o tym nie trzeba rozmawiać, bo to nie jest ważne.'' I jakby zostałam z tym znowu sama.
4. Znaczy na pewno też brakowało mi osoby, która by się mną jakoś zajęła, która by ze mną rozmawiała i czułam się tam bardzo samotna. Nikt też nie powiedział mi… nie oprowadzi mnie po tym szpitalu, na przykład nie powiedział, gdzie jest toaleta, gdzie jest jakaś sala, jakie będą zajęcia. Nie pamiętam tego w każdym bądź razie.
5. Aha, po tej pierwszej.. po tym pierwszym wyjściu ze szpitala potrzebowałam psychoterapii. Na pewno potrzebowałam psychoedukacji większej, większego wsparcia po prostu. Większego wsparcia, zaznajomienia też z chorobą z konsekwencjami tego, co może przynieść niebranie leków.
6. Natomiast od strony psychiatrycznej to właśnie to, że pani doktor jest nastawiona na taką głęboką współpracę, relację z pacjentem… Na to, że mogłam jej zaufać, opowiedzieć właśnie całą tą swoją traumę. Rozpracowałyśmy ją po prostu od wszystkich stron… Rozmawiałyśmy nieraz co dwa tygodnie, co tydzień po parę godzin… Czasami przez telefon i po prostu mogłam rzeczywiście wszystko jej opowiedzieć i zrozumieć te mechanizmy, jak to się zadziało, bo po prostu to wszystko było do tej pory takie skłębione i niejednoznaczne dla mnie.
7. Jeszcze chciałam dodać, że właśnie był taki moment w szpitalu, kiedy ja między jedną hospitalizacją, to było około 2015 roku. Pamiętam, że wyszłam ze szpitala i chyba po tygodniu znowu wróciłam i to było w nocy i pamiętam, że przybiegła do mnie taka pani pielęgniarka i mnie tak mocno przytuliła. Wiedziałam, że jej było tak szkoda mnie po prostu. I ona mnie po prostu tak przytuliła serdecznie i to było dla mnie takie ważne bardzo.
8. Brakuje rozmów, brakuje tego właśnie, żeby bym widziała tę relację dla zdrowienia, że jest potrzebna tak bardzo. Potrzebna w sensie zdrowienia właśnie w szpitalach, bo brakuje osób, które podtrzymałyby za rękę, które kiedy jest się związanym podałyby kubek wody. Ja przez półtorej doby nie miałam podanego nic do picia, ani chyba nic do jedzenia, z tego co pamiętam. Pamiętam, że leżałam tak wygłodniała…, prawie nikt do mnie nie podszedł. Bardzo mi się chciało pić i nikt właśnie się mną nie zaopiekował. Wszyscy są bardzo zajęci i lekarze i pielęgniarki. I właśnie brakuje osób, które widziałyby te potrzeby pacjenta takie na co dzień.
9. Potrzebowałem rozmów, jakiegoś takiego odkrycia siebie i poznania siebie.
10. No czułem się zagubiony, czułem się jakiś taki odizolowany od społeczeństwa, czułem się jakiś taki skryty, skromny byłem też. I jak trafiłem do psychiatry tak… to nie chciałem tam iść. Jakoś tak za namową rodziny, trochę tak, jakoś poszedłem no i od razu miałem zaproponowane leki i powiedzieli mi, że mam schizofrenię z depresją… a ja się uczyłem i pracowałem.
11. Ja chciałem się ogólnie wypisać po tygodniu, czy tam od razu nie przyjąć się nawet do tego szpitala… To oni powiedzieli, że to jest konieczne i na drugi dzień mi przynieśli to pismo, żebym podpisał, no bo to jest konieczne żebym był. No to podpisałem i oni… tak jakby takie olewanie pacjenta bo… bo po prostu nie słuchali, nie chcieli zmienić dawki, nie chcieli mnie wypuścić z tego szpitala.
12. Co miałoby się polepszyć, tak? Jak miałoby to lepiej wyglądać... Myślę, że takie mniejsze dawki tych leków i bardziej takie rozmowy na tematy psychologiczne. Co ten lek robi, jak reaguje organizm na niego, jak można sobie poradzić z trudniejszymi momentami i ogólnie czego można się spodziewać po tym leku… jakich skutków ubocznych, jak one działa z innymi lekami.
13. …przez długi czas nie miałam zgody na tą ostatnią diagnozę, bo po prostu ja no… wierzyłam w to raczej tak, że po prostu faktycznie mam problemy psychiatryczne z psychiką, ale no nie do takiego stopnia, ale wiem też od teraz i lecząc się po prostu i będąc zadowoloną z pomocy psychiatrycznej właśnie…
14. To znaczy ja nie mogłem tego zrozumieć dlaczego to się dzieje? I tak jak teraz sobie przypominam, chciałem być sam, uciekałem, nie chciałem być ze swoimi kolegami ze szkoły. Po prostu taka samotność, przeciwieństwo mnie, bo jestem osobą towarzyską, tak że to było dziwne dla mnie i nie mogłem tego zrozumieć dlaczego tak się ze mną dzieje? No i dopiero jak trafiłem pierwszy raz do szpitala na oddział młodzieżowy, to dopiero zacząłem poznawać, że inne osoby też mają takie problemy jak ja.
15. To znaczy to było dla mnie też ciężkie, tworzyłem się, ale no… znaczy zostałem dobrze potraktowany…pamiętam. Tylko to było ciężkie dla mnie przeżycie. Opowiadanie o tych swoich problemach, objawach, psychozach, urojeniach, to było ciężkie.
16. Nie byłem w ogóle wypuszczony w dobrej kondycji. Ja z domu z pokoju nie wychodziłem przez chyba dwa miesiące, tylko do toalety, czy tam przez trzy miesiące czy przez dwa miesiące z pokoju. Przez cztery miesiące w ogóle z domu nie wychodziłem, taki miałem lęk, takie miałem ciężkie stany. Ja nie byłem w ogóle gotowy na to, żeby wyjść, ale zostałem wypisany… Bałem się wszystkiego cały czas, taki lęk i różne takie urojeniowe sprawy i dopiero… bo byłem wtedy jeszcze w przychodni na Bardowskiego, dopiero z panią doktor rozmawiałem i wróciłem do starych leków. Wróciłem do starych leków i stopniowo, to trwało gdzieś około roku czy 1,5 roku doszedłem do siebie po tym szpitalu właśnie i po tym moim nawrocie…
17. Jeszcze zanim w ogóle poszłam do psychiatry zaczęłam się głodzić, bo z powodu stresu w szkole i tego jak rodzice bardzo gnębi mnie o oceny, zaczęłam zajadać stres. Przytyłam i dzieci zaczęły wytykać mnie palcami, no też mnie gnębiły. Nauczycielka mówiła na mnie hipcio. No i wtedy zaczęłam się głodzić i to też pogorszyło trochę ten mój stan. No i zaczęłam się wycofywać, zupełnie izolować. Ze strachu przed pójściem do szkoły rozdrapywałam sobie skórę… tak aż do ropy, że wdało się zakażenie skóry, no tylko żeby nie iść do tej szkoły.
18. Później jak dostałam te moje pierwsze leki przez tydzień rodzice starali się być wyrozumiali, ale później zapomnieli, bo myśleli, że jak dostałam leki, to już wszystko wróciło do normalności. No i w ogóle jakby dalej to tak bagatelizowali. No i wtedy zaczęłam mieć myśli samobójcze. I pamiętam, że, pewnej nocy, tak mocno nad tym myślałam, że już siedziałam na parapecie i tak myślałam czy skoczyć, czy nie, ale powstrzymało mnie to, że następnego dnia miałam wizytę u pani doktor. Poszłam do pani doktor i jej szczerze o tym powiedziałam i wtedy pani doktor dała mi skierowanie do szpitala na jedynce, bo wtedy jeszcze były takie skierowania, że pilne, że to zagraża życiu.
19. [Rodzice] nie chcieli mnie zawieźć do tego szpitala, ale ja wiedziałam wtedy, że naprawdę mogę coś sobie zrobić. Jakoś ich przekonałam. Pojechaliśmy do szpitala. Myślałam, że… przyjmą następnego dnia. Dadzą trochę czasu na przygotowanie się, ale od razu mnie położyli na zamkniętym oddziale. Ja byłam wtedy przerażona. Następnego dnia dostałam już prowadzącego lekarza i tak się zaczęło z tymi szpitalami.
20. Pamiętam, że ja nawet nie umiałam się załatwić przez ten tydzień w szpitalu. Nie jadłam. No jak dostałam lekarza, też wyobrażałam to sobie inaczej, bo myślałam, że oni bardziej przejmą się tym problemem, a nie po prostu zamkną mnie, żebym siedziała i żebym się nie zabiła. I tak naprawdę nic z tym nie robią, tylko pakują we mnie leki. Myślałam, że jakieś rozmowy… coś mi dadzą, że oni będą chcieli jednak pomóc, żeby te myśli wygonić ze mnie, a oni po prostu zamknęli mnie dla mojego bezpieczeństwa i wtedy tak się trochę rozczarowałam.
21. …właśnie takiej dłuższej rozmowy, żeby zrozumieć, co się ze mną dzieje… żeby w końcu móc powiedzieć to, co chciałam powiedzieć, a czego się bałam powiedzieć rodzicom. Jeszcze takiego trochę większego zainteresowania pacjentem, a nie tylko zamknąć i pakować leki.
22. No więcej tych rozmów jednak, bo jak można człowiekowi postawić diagnozę, jak się widziało dwa razy po 20 minut… i później tak naprawdę nie wiedziałam nadal, o co chodzi, co mi jest i jak sobie z tym poradzić. Nie, nie dali mi żadnych takich wskazówek. No powiedzieli, że ja mam się jakoś nauczyć z tym żyć i brać leki.
23. Myślę, że po prostu wysłuchanie pacjenta. Jak w trakcie stawiania diagnozy, to więcej rozmowy. Tylko w jednym w szpitalu, jak mnie diagnozowali, porządnie diagnozowali, to tylko wtedy otrzymałam jakieś testy, rozmowy z psychologiem, rozmowy z lekarzami. A tak to nie. Nie przejmują się pacjentem tylko trzymają, bo muszą trzymać. I myślę, że tak, że tego brakuje, właśnie tego wysłuchania pacjenta i więcej empatii.
Projekt realizowany przez :
Projekt finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.
Podpowiedź:
Możesz usunąć tę informację włączając Plan Premium